The previous post mentioned that much has happened since we last saw Father Alosza. Here is an account of those things that he delivered at Mass this weekend
Drodzy Bracia i Siostry,
Bardzo
się cieszę z tego, że mogę być dzisiaj tutaj z Wami. Minęło już około dwóch lat
jak ostatnim razem tutaj byłem. Dużo się wydarzyło za ten czas. Jeszcze bardzo
żywo pamiętam mój ostatni pobyt u Was, kiedy to byłem kilka tygodni, cieszyłem
się Waszą gościnnością, kiedy próbowałem uczyć się angielskiego i kiedy
czytając bajki przygotowywałem się do tego, by odprawić pierwszą w moim życiu
Mszę Świętą w języku angielskim.
My dear brothers
and sisters,
I am very happy
that I can be here with you today. It's been about two years since the last
time we were together. A lot has happened since then. I was here for a few
weeks and can still vividly remember my time with you. I enjoyed your
hospitality, tried to learn English, and by reading stories helped to prepare
myself to celebrate Mass in English for the very first time.
Dziękuję
Wam, Drodzy Bracia i Siostry, za to, że jesteście obecni w moim życiu i mojej
posłudze kapłańskiej w dalekim Kazachstanie. Dziękuję także za Waszą modlitwę i
pamięć o mnie, szczególnie w tym ostatnim czasie; czasie – który dla mnie jak i
dla mojej rodziny oraz parafii nie był i nadal nie jest czasem łatwym i
przyjemnym. Kiedy żegnałem się z ks. Francisem na lotnisku dwa lata temu, a
przez niego poniekąd i z każdym z Was – nikt z nas wtedy nie myślał, że tamto
pożegnanie mogło być ostatnim w naszym życiu…
I thank you,
brothers and sisters, for the fact that you are part of my life and my priestly
ministry in far-off Kazakhstan .
I also thank you for your thoughts and prayers, especially those most recent in
time; a time which for me, along with my family, and my parish, wasn’t, and
still isn’t an easy or pleasant one. When I was saying good-bye to Fr. Francis
at the airport two years ago, and through him somehow to every one of you, none
of us then thought that those farewells could be the last in our lives…
Stoję
tutaj przed Wami – by z jednej strony, bardzo serdecznie podziękować zarówno
ks. Francisowi jak i każdemu i każdej z Was za modlitwę i potrzymanie mnie w
tym trudnym dla mnie czasie, a z drugiej strony by dać świadectwo wierności
Boga człowiekowi i także Bogu za to wszystko podziękować.
I stand here before
you, on the one hand to thank both Fr. Francis and each and every one of you,
for your heartfelt prayers and support, in what has been a difficult time for
me, and on the other hand to bear witness to the faithfulness of God to man,
and also to thank God for all of this.
W
dzisiejszym pierwszym czytaniu słyszeliśmy, jak prorok Eliasz poniekąd wystawia
ubogą wdowę na niebezpieczeństwo śmierci, ale przede wszystkim wystawia ją na
próbę wiary. Próba ta jest o tyle mocniejsza ponieważ dotyczy nie tylko ją, ale
też i tego którego ona bardzo kocha - jej syna.
W
Ewangelii natomiast widzimy inną osobę, która ofiarowuje Bogu to, co ma cennego
dla siebie, a której czyn jest wyrazem także jej wiary i ufności pokładanej w
Bogu. Ufności, która sięga dalej niż ludzkie kalkulacji i rachunki; wiary,
która przekracza lęki i obawy o przyszłość i o życie…
In today’s first
reading we heard how the prophet Elijah, in a way, places the life of the widow
in danger, but in essence puts her faith to the test. A test made the more
difficult because it not only affects her, but also that which she loves very
much – her son.
Whereas in the
Gospel reading we see a different person, one who offers God that which is the
most value to her, and whose action is an expression of her faith and her trust
in God. A trust that goes beyond human calculations and sums, a faith that
transcends fear and concerns about the future and about life itself...
Drodzy
Bracia o Siostry, ostatni czas jak już wspomniałem był czasem dla mnie bardzo
trudnym, a zarazem pięknym. Udało się zrobić bardzo dużo w parafii, a
mianowicie: zostały wymienione wszystkie okna w Kościele; wymieniony cały
system grzewczy i wszystkie kaloryfery; Kościół został pomalowany od środka i
wygląda w końcu jaśniej i przytulniej; został przywieziony duży obraz Matki
Bożej Niepokalanej i zawieszony po lewej stronie od ołtarza; zostało wymienione
na nowo całe nagłośnienie oraz został nareszcie wyremontowany dom dla sióstr,
gdzie one teraz mogą w ludzkich warunkach mieszkać i posługiwać. Wszystko to
pochłonęło bardzo dużo sił i środków, które udało się zebrać, dzięki ofiarności
Dobrodziejów. Niestety już nie zdążyłem zrobić placu zabaw dla dzieci z ulicy,
ponieważ przyszło cierpienie…
Dear brothers and
sisters, lately, as I have mentioned, it has been a very trying time for me,
but yet a time of beauty. We managed to get a great deal done in the parish. To
be specific, all the windows in the church were replaced, as were the radiators
and the heating system; the interior of the church was painted and now looks
much brighter and cosier; a large painting of Our Lady Immaculate was brought
and hung to the left of the altar; the sound system was changed again; and at
long last the house for the sisters was renovated, so they now live and serve
in humane conditions. All this consumed a great deal of manpower and resources,
which we managed to gather, through the generosity of our benefactors.
Unfortunately, I ran out of time to set up a playground for the street children
because I became ill and this brought a lot of suffering.
Wspomniałem,
że pożegnanie dwa lata temu mogło być ostatnim w naszym życiu ponieważ od
sierpnia zeszłego roku cierpienie stało się moim codziennym udziałem i jak mówi
psalmista „moim chlebem powszednim”. W 2014 roku 8 i 12 sierpnia mogły być
ostatnimi dniami mojego życia. Zaczęło się wszystko od próby wyrwania zęba u
dentysty. Niby coś takiego, ktoś może powiedzieć… Zostały przedawkowane środki
przeciwbólowe w wyniku czego powinienem był odejść do Pana jeszcze na owym
fotelu u dentysty. W międzyczasie, jak lekarzy walczyli o moje życie – rodzice
dostali informację o tym, ze ich syn został zabrany do szpitala w karetce na
sygnale w stanie bardzo ciężkim. Następnie cztery dni później była operacja
podczas której została przedawkowana narkoza, która była podana na oko, bez
szczegółowych badań i wywiadów, w wyniku czego nie mogli mnie wybudzić –
wszystko słyszałem, co się działo na około mnie, ale nie mogłem zacząć
oddychać. W tym samym czasie lekarze zostawili mnie samego na sali operacyjnej.
Pamiętam wszystko… i ten ostatni jęk, i drgawki z braku powietrza, niemoc i
bezradność… i to, że w ostatniej chwili uratował mnie młody reanimator.
I mentioned that
the farewells of two years ago could have been the last ones in our lives,
because since August of last year, suffering has become a part of my every-day
life, as the psalmist put it, "my daily bread". In 2014, the eighth
and twelfth of August could each have been the last day of my life. It all
started with an attempted extraction at the dentist. Such a common thing, some
would say. I was given too much local anaesthetic, which should have resulted
in me being called to our Lord on that very dentist's chair. While the doctors
fought to save my life, my parents were informed that their son had been taken
to hospital by ambulance, sirens wailing, and was in a critical condition.
Then, four days later, I underwent an operation, during which I was
administered an overdose of general anaesthetic, because the amount needed had
been estimated, and not properly calculated, with the result that they couldn't
revive me – I could hear everything that was going on around me, but I couldn't
breathe. The doctor left me on my own like this in the operating theatre. I
remember everything ... the final groan, the convulsions from lack of air,
impotence and the feeling of helplessness ... and this: that at the last moment
a young resuscitation specialist saved me.
W
wyniku tego wszystkiego dwa tygodnie później podczas Mszy świętej w Parafii
straciłem przytomność i zostałem wyniesiony od ołtarza do zakrystii. Kiedy się
ocknąłem na drżących nogach wróciłem do ołtarza, widziałem twarzy ludzie którzy
płakali i stojąc na kolanach modlili się za swojego księdza i ledwo stojąc,
kołysząc się w każdą stroną dokończyłem Mszę świętą i dopiero potem przyjechała
karetka pogotowia. W wyniku tego wszystkiego zacząłem co kilka dni tracić
przytomność, a badania wykazali, że wszystkie organy wewnętrzne zostały
uszkodzone. Miejscowi lekarzy w Kazachstanie powiedzieli, że nie są w stanie w
niczym już mi pomóc i dlatego musiałem być transportowany na wózku inwalidzkim
do Polski. Pierwszy lot, który trwał ponad 5 godzin i następny ponad półtorej
godziny, zasłabnięcie w samolocie, cierpienie i ból… W Polsce spędziłem już
ponad rok i w większości to byli szpitale, lekarze, sanatoria, znowu chirurgia
i leki, które musiałem przyjmować w ogromnej ilości.
As a result of all
this, two weeks later during Mass in the parish, I lost consciousness and was
carried from the altar to the sacristy. When I came round, I returned on shaky
legs to the altar, and saw faces of
people crying and praying on their knees for their priest, and barely able to
stand, swaying every which way, I finished saying Mass, and only then did the
ambulance arrive. Thereafter, I began to lose consciousness every few days.
Tests showed that I had sustained damage to my internal organs. The local
doctors in Kazakhstan told
me that they weren't able to help me further and so I was taken, wheelchair
bound, to Poland .
The first flight was over five hours, and the next over an hour and a half. I
collapsed during the flight, was suffering and in pain... I was in Poland for over
a year, most of this was hospitals, doctors, clinics, more surgery, and
medicines, which I had to take in vast quantities.
Drodzy
Bracia i Siostry – Bóg mówi do nas poprzez wydarzenia naszego życia. Te trudne
wydarzenia dla mnie o których wspomniałem stały się okazją dla mojego wzrostu w
wierze i ufności pokładanej tylko w Bogu. Bo wtedy, kiedy wszystko się wymyka
spod kontroli, kiedy już nad niczym nie panujesz, kiedy w dzień jest ciągłe
ryzyko wylewu krwi do mózgu, a w nocy serce spowalnia do granic ryzyku, kiedy
co dwa-trzy dni następują omdlenia i kiedy potem kilka godzin trzeba dochodzić
do siebie, kiedy życie umyka się z rąk i kiedy wydaje się, że znikąd pomocy –
zostaje Bóg. Zostaje ten, Który nigdy nie opuszcza, Który nigdy nie pozostawia
i Który zawsze jest wierny, nawet wtedy kiedy my już wątpimy w siebie, w innych
i nawet w samego Boga. On jest z nami. Jestem wdzięczny Jemu za to wszystko co
udało się zrobić dla Parafii, dla sióstr, który posługują w Parafii, ale jestem
także mu wdzięczny za te trudne doświadczenia bólu i łez, bezradności i
niemocy. Bo właśnie wtedy doświadczyłem ogromnej Jego miłości i troski od
ludzi, także i od Was - i za to jestem ogromnie wdzięczny.
My dear brothers
and sisters – God speaks to us through the events in our lives. These events,
which were for me difficult, became an opportunity to grow in faith and place,
only in God, my trust. Because it is then, when everything is slipping from
your control, once you have no power over anything, when by day there is always
the risk of a brain haemorrhage, and at night the heart slows to a dangerous
beat, when every two to three days you faint and then it takes you a few hours
to feel yourself again, when life is slipping from your hands, and when it
seems that there is no help from anywhere – God remains. He remains, the One
Who never abandons, Who never leaves, and Who is always faithful, even when we
come to doubt ourselves, others, and even God Himself. He is with us. I am
grateful to Him, for everything we have been able to do for the parish, do for
the sisters who work there, but I am also grateful to Him for the difficult
experiences of pain and tears, helplessness and powerlessness. Because it was
then that I experienced His tremendous love, and from people, you amongst them,
a concern for my wellbeing – and for that I am extremely grateful.
Cierpienie,
ból, strapienie duchowe i ból psychiczny, cierpienie najbliższych, którzy widzą
jak cierpi ten kogo oni kochają – to wszystko ma swój sens, to wszystko ma
swoje znaczenie i kiedy po ludzku czujemy się bezradni, czujemy swoją niemoc,
albo nie widzimy wyjścia to, co musi pozostać – to ufność pokładana w Bogu,
podobnie do owej wdowy, która była wystawiona na próbę, a która wszystko
zwyciężyła swoją wiarą. Teraz rozumiem coraz bardziej słowa apostoła Pawła,
który mówi, że „i w życiu i w śmierci należymy do Pana”. To jest prawda. Już
mogłem nie żyć, już mogłem nic więcej dobrego w życiu nie zrobić, już mogłem
więcej nikogo w życiu nie zobaczyć, a tym których kocham pozostało by tylko
wspomnienie, ale Bóg rozporządził inaczej. I chociaż nadal doświadczam
cierpienia w moim ciele, chociaż nadal nie mam zdrowia i sił - to jednak jestem
przekonany, że to wszystko jest potrzebne dla mojego uświęcenia, dla mojego
wzrostu, a to cierpienie, którego doświadczam i które jeszcze będę doświadczał,
przynosi i może przynieść owoce w życiu innych ludzi.
Suffering, pain,
spiritual distress and mental anguish, loved ones suffering for seeing those
they love suffer – all this has its
sense, all this has its meaning, and when as human beings we feel helpless, we
feel our impotence, or we see no way out, what must remain is the trust placed
in God, like that widow, who was put to the test, and by her faith triumphed. I
now understand more and more the words of the Apostle Paul who said that,
"in life and in death we belong to God". This is true. I could be
dead now, do no more good in my life now, not see any one else in my life now,
and for those whom I love only memories would remain, but God deemed otherwise.
And even though I still suffer physically, even though I still have not
recovered my health or strength – I am however convinced that all this is
necessary for me to grow in holiness, and the suffering that I have experienced
and will experience, bears and may bear fruit in the lives of others.
Nie
mówię tego wszystkiego po to, by wzbudzać litość i współczucie nad sobą, nie
mówię tego po to, by wzbudzać podziw dla siebie. Jeżeli o tym mówię to dla
tego, by podziękować Bogu za Jego obecność, za Jego łaskę – bo w tym wszystkim
ani razu nie zapytałem Boga o to dlaczego to na mnie przyszło, lecz jedynie się
modliłem, by dał siły przyjąć całe to doświadczenie. Pragnę tym samym dać
świadectwo Jego troski i Opatrzności nade mną, a z drugiej strony by
podziękować także i Wam – tym wszystkim, którzy pamiętają o mnie w swoich
modlitwach i w trosce na różne sposoby to wyrażają. Proszę Was jednocześnie
przy tym, byście pamiętali o tym, że życie jest bardzo kruche, że ono bardzo
szybko przemija i od nas do końca jego długość nie zależy, że ono jest nam dane
po to, by je nie zmarnować - lecz jest dane po to, by nim cieszyć innych i
innym pomagać. Proszę Was zatem o to byście czynili dobro wokół siebie i tam
gdzie tylko potraficie, bo pod koniec życia – jak mówi św. Jan od Krzyża - Bóg
zapyta każdego z nas tylko o jedną rzecz – zapyta nas o miłość, zapyta nas o
dobro, które mogliśmy uczynić innym… Ceńcie swoje życie, dbajcie o
siebie nawzajem…
I've not told you
all this in order to gain your pity and compassion, I've not told you all this
to gain your admiration. If I talk about this, it is to thank God for His
presence, for His grace, because throughout all this, not once did I ask God
why this happened to me, but simply prayed for the strength to endure it all.
By this I desire to give witness to His care and providence for me, as well as
to thank you – all of you who remembered me in their prayers and showed their
concern for me in numerous ways. At the
same time I ask you to remember that life is very fragile, that it passes very
quickly, and that to its very end, its span is not up to us, that it is given
to us – not to waste, but is given so that we can use it to help others and to
make them happy. I therefore ask you to do good around you and wherever you
can, because at the end of life, as St.
John of the Cross teaches, God will ask each of us
about only one thing: about the love we had and the good we did for others.
Cherish your lives, look after one another...
By
to zobrazować – na koniec – jeden przykład także z mojego życia. Kilka lat temu
miałem kontakt z jednym młodym człowiekiem, który miał wtedy 16 lat. Była zima,
na dworze -25 stopni mrozu, grudzień. Pytam tego młodego człowieka:
-
Co teraz robisz?
-
Siedzę i myślę – odpowiada on.
Pomyślałem
sobie to dobrze, że ktoś jeszcze myśli. Bo w dzisiejszym świecie, trudno
znaleźć człowieka, który nie boi się samodzielnie myśleć…
-
A o czym myślisz? – pytam go.
-
Myślę o tym od kogo pożyczyć kurtkę, by jutro pójść do szkoły – odpowiada on…
Rok
później zabrałem go ze sobą do sklepu. Kiedy zrobiliśmy zakupy, wróciliśmy do
samochodu on poprosił u mnie równowartość na tamten czas 1 dolara. Kiedy mu
dałem, on poszedł do sklepu, kupił tam
dwie parówki i wychodząc oddał te dwie, dopiero co kupione parówki, małemu
piesku, który siedział przy wejściu do sklepu, a który było widać, że był
porzucony i nie miał ani domu ani właściciela. Kiedy wrócił do samochodu powiedział
do mnie:
-
Ja wiem, co znaczy być jak ten pies, który nie ma domu, który nie ma co jeść i
który czeka i żebrze na jedzenie…
Kochani,
żyjmy tak, by nie marnować ani jednej chwili z naszego życia, żyjmy tak, by
potem nie żałować przeżytych dni, godzin i przeżytego czasu naszego życia i jak
mówił poeta ks. Twardowski: „Śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko od nas odchodzą…”
To finish, in order
to illustrate all that I've said, I'll give an example that is also from my
life. A few years ago I knew a young person, who was then 16. It was winter,
outside it was 25 Celsius below, the month was December. I asked this young
person:
"What are you
doing?"
"I'm sitting
and thinking", he replied.
I thought to
myself, that's good, that there is still someone who thinks. Because in today's
world it is difficult to find a person who is not afraid to think for himself.
"What are you
thinking about?, I asked.
"I'm wondering
from whom I can borrow a coat, so that I can go to school tomorrow", he
replied.
A year later I took him shopping. When we finished and went back to the car, he
asked me for what was at the time equivalent to a dollar. When I gave it him,
he went to the shop, and there bought two sausages, and on leaving, gave those
just bought sausages to a small dog that was sitting by the entrance. It was
evident that the dog had been abandoned, and had neither a home nor an owner.
When he returned to the car, he said:
"I know what
it means to be like that dog, that has no home, that has nothing to eat and
that waits and begs for food".
My dear people, let
us live in a way that does not squander a single moment of our lives, let us
live in a way that later does not bring regret for the days, hours and time
that has already passed, and as the poet Fr. Twardowski wrote "let us
hurry to love people, for they leave us so quickly." Amen.
1 comment:
Such zest in Christ.
Pray for us Fr's Alosza and Francis.
Shame there no photos to show how of an improvement to their living conditions.
Post a Comment